Wyznawajcie sobie nawzajem upadki i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego. Jak. 5,16
To był dzień, który spędzaliśmy osobno, będąc setki kilometrów od siebie. W sobotni wieczór rozmawialiśmy przez telefon. Artur miał w planach niedzielą wspinaczkę w skałach. Często jeździ się wspinać, więc nie była to dla mnie żadna nowość. Tym razem jednak czułam wewnętrzny niepokój. Byłam wtedy z tatą i podczas wieczornej modlitwy szczególnie modliłam się o bezpieczeństwo dla Artura, żeby Bóg miał go w swojej opiece podczas wyprawy w skały.
Następnego dnia otrzymałam od niego zdjęcie zabandażowanej ręki, obadrtych nóg i krótką wiadomość: odpadłem od skały głową w dół.
O nie!!! Moja pierwsza myśl: wiedziałam, czułam, że coś będzie nie tak! Byłam zrozpaczona, Boże dlaczego? Przecież prosiłam Cię o bezpieczeństwo dla Artura. Dlaczego dopuściłeś do tego upadku?! Chwilę to trwało, zanim naprawdę zrozumiałam, że to był Boży cud. Kiedy rozmawialiśmy wieczorem, zdałam sobie sprawę, że Bóg się nim opiekował, bo poza kilkoma zadrapaniami i obiciami NIC MU SIĘ NIE STAŁO.
Wow, pomyślałam! Faktycznie! Przecież ostatni jego upadek nie był tak groźny, a skończył się złamaniem nogi, tymczasem teraz - lot głową dół kilka metrów ze skały... to się nie mogło dobrze skończyć. A jednak!
Ten dzień nauczył mnie, jak ważne jest, byśmy się wzajemnie o siebie modlili. Nie tylko w ekstermalnych sytuacjach, ale ot tak, codziennie. Wierzę, że Bóg posyła swoich aniołów, by nas strzegli, a Jego obietnica mówi, że modlitwa wstawiennicza sprzyja NASZEMU uzdrowieniu. Czyż to nie cudowne?
Następnego dnia otrzymałam od niego zdjęcie zabandażowanej ręki, obadrtych nóg i krótką wiadomość: odpadłem od skały głową w dół.
O nie!!! Moja pierwsza myśl: wiedziałam, czułam, że coś będzie nie tak! Byłam zrozpaczona, Boże dlaczego? Przecież prosiłam Cię o bezpieczeństwo dla Artura. Dlaczego dopuściłeś do tego upadku?! Chwilę to trwało, zanim naprawdę zrozumiałam, że to był Boży cud. Kiedy rozmawialiśmy wieczorem, zdałam sobie sprawę, że Bóg się nim opiekował, bo poza kilkoma zadrapaniami i obiciami NIC MU SIĘ NIE STAŁO.
Wow, pomyślałam! Faktycznie! Przecież ostatni jego upadek nie był tak groźny, a skończył się złamaniem nogi, tymczasem teraz - lot głową dół kilka metrów ze skały... to się nie mogło dobrze skończyć. A jednak!
Ten dzień nauczył mnie, jak ważne jest, byśmy się wzajemnie o siebie modlili. Nie tylko w ekstermalnych sytuacjach, ale ot tak, codziennie. Wierzę, że Bóg posyła swoich aniołów, by nas strzegli, a Jego obietnica mówi, że modlitwa wstawiennicza sprzyja NASZEMU uzdrowieniu. Czyż to nie cudowne?