Chciałbym się z wami podzielić czymś, co nazywa się „filtrowaniem myśli i słów”. Jest to coś, co chciałbym wyćwiczyć w mojej upartej naturze, aby pytać Boga, zanim coś powiem, albo zrobię.
Kiedy apostoł Paweł jechał z listem polecającym, aby zniszczyć chrześcijan, niedaleko Damaszku na jego drodze stanął sam Pan Jezus. Zrzucił go z konia, oślepił go i zapytał:
„Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz?” (Dz. 9:4)
– Kto jesteś, Panie?
„Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz. 9:5).
W Biblii Gdańskiej czytamy, że następnie Saul zapytał:
„Panie! co chcesz, abym ja uczynił?” (Dz. 9:6).
W innym miejscu czytamy, że powinniśmy „nieustannie się modlić” (1Tes 5:17). Nie oznacza to, że nie mamy nic innego nie robić, ale, że nie powinniśmy niczego robić bez modlitwy.
Tyle teorii. Jak to wygląda w praktyce?
W naszym domu, w użyciu mamy po jednym dużym ręczniku dla siebie i jeden mały do rąk dla gości. Kiedy idziemy pod prysznic, musimy te duże ręczniki ściągnąć, ponieważ wiszą one nad prysznicem na sznurkach do suszenia prania.
Zazwyczaj po kąpieli, przypominamy sobie nawzajem z żoną, aby powiesić nie tylko swój własny ręcznik, ale też ręcznik tej drugiej osoby. Jest to przyjacielskie pełne miłości przypomnienie, które nie ma znamion żadnego przymusu czy innych negatywnych oznak i nie zawsze oczekujemy słownego potwierdzenia.
Pewnego wieczoru, brałem prysznic jako pierwszy i gdy skończyłem, moja żona miała być następna.
– Powiesisz mój ręczniczek? – zapytałem.
– Tak. – odpowiedziała.
Położyłem się do łóżka i kiedy wróciła Justynka poszliśmy spać.
Jako, że po wypiciu za dużo płynów miewam wędrówki nocne do ubikacji, wstałem w nocy, aby załatwić potrzebę i zobaczyłem, że mój ręcznik nie jest powieszony, tylko leży na pralce i nie ma możliwości wyschnąć. Poszedłem spać.
Rano, kiedy brałem prysznic jako drugi, moja Justynka, przypomniała mi:
– Powiesisz mój ręczniczek?
Chyba wiecie co pojawiło się w mojej głowie? Przygotowany podstępny atak, aby oddać, zranić i ulżyć sobie:
„Tak jak ty powiesiłaś wczoraj mój?!!!!” – pojawił się podszept szatana.
Natychmiast pojawiła się myśl od Pana Jezusa:
„Nie musisz tego mówić i jej ranić. Zamilknij.”
Oj była to walka w moim sercu. Z jednej strony chciałem dać sobie trochę upustu, a z drugiej... to było nowe i ciekawe doświadczenie.
„Nie muszę ranić mojej żony. Nie muszę mówić jej przykrych rzeczy. Cóż za wolność! Wybieram Ciebie mój Jezu!”
Dzięki temu wyborowi, nie było kłótni. Nie były potrzebne przeprosiny. Nie było potrzeba czasu, na zagojenie ran. Była za to wolność i zwycięstwo w Panu Jezusie. Czy ty też chcesz tego doświadczyć?
Podam jeszcze jedno doświadczenie w tym zagadnieniu.
Była to sobota i mieliśmy udać się wraz ze znajomą i jej córką, które u nas nocowały, na nabożeństwo. Wstałem wcześnie rano, aby spędzić czas z moim Bogiem prosząc Go o prowadzenie mnie w ciągu tego dnia i uwrażliwianie mnie na Jego cichy mały głos. W jakiś sposób miałem trochę za mało czasu na prysznic, ubranie się i śniadanie, co spowodowało, że musiałem zjeść je sam. Nie był to dla mnie problem, ale musiałem się trochę śpieszyć.
Kiedy jadłem śniadanie, moja żona walczyła z rolką folii aluminiowej, która z jakiegoś powodu zaczęła się drzeć przy rozwijaniu i nie umiała sobie poradzić.
„Pomóż swojej żonie.” – usłyszałem prośbę mojego Pana.
„Panie. Jem śniadanie. Nie mam już czasu. Jestem spóźniony, bo zaraz trzeba wychodzić. Poza tym to jest jej problem, a nie mój.”
Widzicie to? Pan Bóg przychodzi do mnie, aby ulżyć mojej żonie w jej problemie. Rano prosiłem Go, aby mnie prowadził, uwrażliwiał na Jego głos, po czym gdy On do mnie przychodzi i sugeruje rozwiązanie, ja co robię?
„To jej problem, a nie mój. Ja nie mam czasu.”
Moje JA i moje wielkie EGO zawsze znajdą rozwiązanie, aby tylko się bronić.
Po krótkim zmaganiu się z Bogiem, wybrałem posłuszeństwo i poszedłem pomóc mojej żonie.
Okazało się, że folia skleiła się w jednym miejscu, czego Justynka nie zauważyła i w efekcie zamiast folię odkleić i rozwinąć, aby się dalej nie darła, rozdzierała ją bardziej. Pan Jezus chciał jej pomóc, używając do tego mnie, ale jak sami widzicie, ja byłem oporny. Gdybym nie posłuchał, cała folia zostałaby zniszczona i nie mielibyśmy jak zanieść do kościoła poczęstunku, co wpłynęłoby na negatywne samopoczucie mojej żoneczki. A tak Pan mógł ją wyratować. Chwała Bogu!
Kiedy apostoł Paweł jechał z listem polecającym, aby zniszczyć chrześcijan, niedaleko Damaszku na jego drodze stanął sam Pan Jezus. Zrzucił go z konia, oślepił go i zapytał:
„Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz?” (Dz. 9:4)
– Kto jesteś, Panie?
„Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz. 9:5).
W Biblii Gdańskiej czytamy, że następnie Saul zapytał:
„Panie! co chcesz, abym ja uczynił?” (Dz. 9:6).
W innym miejscu czytamy, że powinniśmy „nieustannie się modlić” (1Tes 5:17). Nie oznacza to, że nie mamy nic innego nie robić, ale, że nie powinniśmy niczego robić bez modlitwy.
Tyle teorii. Jak to wygląda w praktyce?
W naszym domu, w użyciu mamy po jednym dużym ręczniku dla siebie i jeden mały do rąk dla gości. Kiedy idziemy pod prysznic, musimy te duże ręczniki ściągnąć, ponieważ wiszą one nad prysznicem na sznurkach do suszenia prania.
Zazwyczaj po kąpieli, przypominamy sobie nawzajem z żoną, aby powiesić nie tylko swój własny ręcznik, ale też ręcznik tej drugiej osoby. Jest to przyjacielskie pełne miłości przypomnienie, które nie ma znamion żadnego przymusu czy innych negatywnych oznak i nie zawsze oczekujemy słownego potwierdzenia.
Pewnego wieczoru, brałem prysznic jako pierwszy i gdy skończyłem, moja żona miała być następna.
– Powiesisz mój ręczniczek? – zapytałem.
– Tak. – odpowiedziała.
Położyłem się do łóżka i kiedy wróciła Justynka poszliśmy spać.
Jako, że po wypiciu za dużo płynów miewam wędrówki nocne do ubikacji, wstałem w nocy, aby załatwić potrzebę i zobaczyłem, że mój ręcznik nie jest powieszony, tylko leży na pralce i nie ma możliwości wyschnąć. Poszedłem spać.
Rano, kiedy brałem prysznic jako drugi, moja Justynka, przypomniała mi:
– Powiesisz mój ręczniczek?
Chyba wiecie co pojawiło się w mojej głowie? Przygotowany podstępny atak, aby oddać, zranić i ulżyć sobie:
„Tak jak ty powiesiłaś wczoraj mój?!!!!” – pojawił się podszept szatana.
Natychmiast pojawiła się myśl od Pana Jezusa:
„Nie musisz tego mówić i jej ranić. Zamilknij.”
Oj była to walka w moim sercu. Z jednej strony chciałem dać sobie trochę upustu, a z drugiej... to było nowe i ciekawe doświadczenie.
„Nie muszę ranić mojej żony. Nie muszę mówić jej przykrych rzeczy. Cóż za wolność! Wybieram Ciebie mój Jezu!”
Dzięki temu wyborowi, nie było kłótni. Nie były potrzebne przeprosiny. Nie było potrzeba czasu, na zagojenie ran. Była za to wolność i zwycięstwo w Panu Jezusie. Czy ty też chcesz tego doświadczyć?
Podam jeszcze jedno doświadczenie w tym zagadnieniu.
Była to sobota i mieliśmy udać się wraz ze znajomą i jej córką, które u nas nocowały, na nabożeństwo. Wstałem wcześnie rano, aby spędzić czas z moim Bogiem prosząc Go o prowadzenie mnie w ciągu tego dnia i uwrażliwianie mnie na Jego cichy mały głos. W jakiś sposób miałem trochę za mało czasu na prysznic, ubranie się i śniadanie, co spowodowało, że musiałem zjeść je sam. Nie był to dla mnie problem, ale musiałem się trochę śpieszyć.
Kiedy jadłem śniadanie, moja żona walczyła z rolką folii aluminiowej, która z jakiegoś powodu zaczęła się drzeć przy rozwijaniu i nie umiała sobie poradzić.
„Pomóż swojej żonie.” – usłyszałem prośbę mojego Pana.
„Panie. Jem śniadanie. Nie mam już czasu. Jestem spóźniony, bo zaraz trzeba wychodzić. Poza tym to jest jej problem, a nie mój.”
Widzicie to? Pan Bóg przychodzi do mnie, aby ulżyć mojej żonie w jej problemie. Rano prosiłem Go, aby mnie prowadził, uwrażliwiał na Jego głos, po czym gdy On do mnie przychodzi i sugeruje rozwiązanie, ja co robię?
„To jej problem, a nie mój. Ja nie mam czasu.”
Moje JA i moje wielkie EGO zawsze znajdą rozwiązanie, aby tylko się bronić.
Po krótkim zmaganiu się z Bogiem, wybrałem posłuszeństwo i poszedłem pomóc mojej żonie.
Okazało się, że folia skleiła się w jednym miejscu, czego Justynka nie zauważyła i w efekcie zamiast folię odkleić i rozwinąć, aby się dalej nie darła, rozdzierała ją bardziej. Pan Jezus chciał jej pomóc, używając do tego mnie, ale jak sami widzicie, ja byłem oporny. Gdybym nie posłuchał, cała folia zostałaby zniszczona i nie mielibyśmy jak zanieść do kościoła poczęstunku, co wpłynęłoby na negatywne samopoczucie mojej żoneczki. A tak Pan mógł ją wyratować. Chwała Bogu!