Przejdź do głównej zawartości

Powrót samolotem

Miałem jechać z Wrocławia do Krakowa (na pięć dni), a potem od razu do Gdyni (na dwa dni), aby poprowadzić tam szkolenia. Stwierdziłem, że nie ma sensu jechać do Krakowa, potem wracać do Wrocławia, żeby praktycznie na następny dzień jechać do Gdyni i znowu wracać do Wrocławia. Jazda do Krakowa trwa dla mnie jakieś 6h, a do Gdyni 12 i więcej godzin (zależy od połączeń).
Poprosiłem szefa o możliwość polecenia samolotem do Gdyni z Krakowa i z powrotem do Wrocławia. Było sporo czasu na rezerwację, więc bilety nie byłyby aż tak drogie, ale niestety szef zgodził się tylko na bilet powrotny (Gdynia → Wrocław).
No dobrze, ale co z kwestią weekendu pomiędzy Krakowem a Gdynią? Jechać do domu, gdzie wyląduję w piątek w nocy, aby spędzić sobotę z żoną i w niedzielę rano jechać do Gdyni? Nie! To może zostać w Krakowie w mieszkaniu służbowym? Ale co ja tam będę robił? Pójdę w sobotę do kościoła, ale co dalej? Nuda. Mieszkałem już w Krakowie, a zresztą nie lubię miast.
Dobrze, telefon do babci i jadę do Tarnowa odwiedzić w weekend rodzinę.
Weekend spędziłem nawet miło. Odwiedziłem znajomych, mogłem rozmawiać z babcią o Bogu, a nawet moglem zobaczyć się z kuzynem i moim tatą.
No ale mamy niedzielę rano i muszę jechać do Gdyni. Z Tarnowa do Gdyni zajęło mi to ok 14 godzin. Z krótką przerwą w Warszawie, gdzie miałem przesiadkę i musiałem czekać, więc mogłem coś zjeść i rozprostować nogi.
Kiedy miałem już wracać z Gdyni, a była to środa, to modliłem się rano:
„Panie, tak naprawdę nie wiem czy Ci ufam. Nie wiem czy gdybym stracił pracę, albo wszystkie pieniądze, dom, może nawet rodzinę, to czy zaufałbym Ci w tym doświadczeniu i wytrwałbym mając pokój w sercu. Potrzebuję, abyś mnie doświadczył. Potrzebuję Twojej szkoły.”
Zebrałem rzeczy, oddałem klucze od mieszkania służbowego i pojechałem na lotnisko do Gdańska.
Samolot miał być o godzinie 13:00. Nie był on jednak bezpośredni. Miałem przesiadkę w Warszawie, a na nią jakieś 40 minut czasu. Wszystko było zaplanowane, a ja miałem bilety i mogłem spokojnie sobie lecieć.
Dojechałem na lotnisko sporo przed czasem, ponieważ nie miałem innego połączenia, aby się na nie dostać, więc byłem tam gdzieś około godziny 10, może 11.
Kiedy rozpoczęła się odprawa, odprawiłem bagaż i udałem się do odprawy celnej.
Miałem ze sobą szampon, który musi być przewożony w pozycji pionowej, bo inaczej wycieka, dlatego też trzymałem go w bagażu podręcznym. Niestety jego pojemność wynosiła 200ml, a przepisy pozwalają na 100ml. Więc, gdy wypakowałem wszystko z torby podręcznej, ściągnąłem zegarek, pasek i wszystko co kazano, powiedziałem, że mam płyn – szampon. Gdy go pokazałem, dowiedziałem się, że nie mogę go tutaj mieć i muszę go albo wyrzucić, albo dać do bagażu podręcznego. Powiedziano mi, że mogę podejść do stanowiska odprawy, a oni przywiozą mi mój bagaż i będę mógł go schować.
Zebrałem moje rzeczy i poszedłem do odprawy w sprawie mojego bagażu.
Kiedy przyszła moja kolej, dowiedziałem się, że nie robią takich rzeczy i nie wyciągają bagaży kiedy zostały już odprawione, ale wyciągnęła mój bagaż, schowałem szampon i bagaż został nadany.
Wróciłem do odprawy celnej, znowu wszystko wyciągnąłem. Zostałem sprawdzony i mogłem już czekać na samolot.
No ale co z moim doświadczeniem? Gdzie test mojego zaufania? Oto nadchodzi.
Kiedy nadeszła godzina 13:00, okazało się, że samolot będzie opóźniony o 30 minut.
„Panie, mam pokój w sercu. Nic się nie dzieje. Ty nad wszystkim panujesz. Nie ma problemu. Panie, ale co z przesiadką?”
I poszedłem z powrotem do informacji lotniska (oczywiście musiałem przejść przez odprawę celną, ale bez sprawdzania). Pokazałem w ten sposób: „Panie, pokażę Ci jak to należy załatwić”.
Na informacji dowiedziałem się, że muszę iść do obsługi LOTu i ich zapytać.
Udałem się do obsługi LOTu i po przedstawieniu mojej sytuacji, pani od razu zmieniła moją rezerwację na lot o 16tej, na który na pewno zdążę. Kiedy zapytałem, czy nie ma możliwości, abym leciał tym, który miałem na początku o 14tej, to dowiedziałem się, że mógłbym nie zdążyć. Ale co ja wiem. To oni się na tym znają.
No ale co z moim bagażem? Ja lecę z Warszawy do Wrocławia o 16tej, a bagaż (o ile zdąży) o 14tej. Poszedłem więc do odprawy bagażu.
Rozejrzałem się i okazało się, że odprawa się już skończyła. Jedynie przy jednym stanowisku siedziała jakaś pani i odprawiała ludzi na inny lot. Podszedłem do niej przedstawiłem mój problem. Zadzwoniła gdzieś i kazała podejść do konkretnego punktu odpraw, a tam ktoś przyjdzie.
Idąc modliłem się: „Panie, mały problem. Ale mam pokój. Nie jestem zestresowany. Mam czas. Wszystko jest w porządku.”
Pojawiła się odpowiednia osoba i znowu mój bagaż musiała wyciągnąć z sortowni i tym razem pozmieniać naklejki.
No dobrze. Idę do bramki. Znowu kontrola celna i znowu wyciąganie wszystkich rzeczy i później ich zbieranie.
Idę do bramki, w ręku mam zegarek którego jeszcze nie ubrałem na rękę i... upadł mi na ziemię rozpadając się na kilka kawałków. „Panie, wszystko gra. Jestem spokojny. Mam pokój. To tylko zegarek.”
Doleciałem do Warszawy i kiedy wchodziłem do terminalu, był tam ekran z odlotami do różnych miast. I... mój lot o 14tej jeszcze nie odleciał. Numer bramki był ok 38, więc pobiegłem tam, a musiałem przebiec całą długość terminala.
Kiedy tam doszedłem zapytałem obsługę bramki:
– Czy to mój samolot? – I pokazałem mój bilet.
– Nie to nie pana lot.
Zacząłem odchodzić, ale patrzę na numer samolotu i na mój bilet. Taki sam! Więc wracam do obsługi bramki i mówię, że to chyba mój samolot, pokazując numer samolotu na bilecie i na ekranie.
– A tak, to pana samolot.
– Czy ten samolot odleciał, odlatuje, czy co?
– Kołuje.
– Do bramki, od bramki?
– Do bramki.
Przedstawiam moją sytuację, że miałem opóźnienie, że zmieniłem lot i czy mogę zostać z powrotem wrzucony na ten samolot, bo miałem nim na początku lecieć, ale mój bagaż teraz jest ustawiony na ten lot o 16tej...
– Proszę podejść do informacji transferowej.
Poszedłem tam przemierzając znowu cały terminal i przedstawiam moją sytuację.
– Nie. Nie mogę pana przenieść na ten lot.
– A gdybym nie zmieniał tej rezerwacji, to mógłbym nim teraz lecieć?
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo pasażerowie z pana lotu z Gdańska, którzy mieli się przesiąść na ten samolot zostali z niego wyrzuceni (z listy), aby nie opóźniać wylotu tego samolotu.
– No dobrze, ale jestem już tutaj, a ten samolot jeszcze nie podjechał nawet do bramki, nie mówiąc już o odlocie. Więc dlaczego teraz nie mógłbym nim lecieć?
– O tym zdecydowała by obsługa bramki.
Jestem na 100% pewien, że gdybym nie pokazywał Panu jak rozwiązuje się problemy z przesiadkami i opóźnionymi samolotami i bym się nie przeniósł na późniejszy samolot, to obsługa bramki byłaby tu najmniejszym problemem i Pan by mnie na ten lot wpuścił.
No trudno. Kombinowałem więc czekam na lot o 16tej.
Kiedy przyleciałem już do Wrocławia i dojechałem autobusem do centrum, stwierdziłem, że łatwiej i szybciej będzie dla mnie jeżeli wysiądę na Dworcu Świebodzkim, zamiast jechać na Dworzec Główny, ponieważ Dworzec Główny jest w remoncie i musiałbym go obejść dookoła, aby dojść na busa, albo na dworzec PKS.
Kiedy więc wysiadłem na Świebodzkim, chciałem iść na przejście dla pieszych, ale był korek i kiedy się obróciłem (nie wiedzieć czemu to zrobiłem) zauważyłem na przystanku po drugiej stronie ulicy PKS Lubin.
„Hmm, ciekawe gdzie jedzie PKS Lubin? Jest duże prawdopodobieństwo, że do Lubina, czyli do domu.”
Przebiegłem między samochodami z moimi bagażami (wszystkie stały, bo był korek). Podbiegam do autokaru, a drzwi się zamykają Zaglądam tylko za przednią szybę gdzie jedzie i widzę, że do Lubina. Chwała Bogu.
Kierowca otwiera mi drzwi.
– Zdążyłem. Dziękuję.
– Gdyby nie korek, to by pan nie zdążył, bo już bym odjechał.
– Gdyby nie korek, byłbym wcześniej.
Wniosek? Pan chciał mi pokazać, że pomimo trudności to On panuje nad sytuacją (zdążyłbym na samolot), ale ja chciałem pouczać Pana i pokazać mu jak „to” się robi. Pan pokazał mi, że gdybym mu zaufał to byłbym wcześniej w domu i nawet pomimo mojego braku zaufania, Pan pokazał, że nawet pomimo mojego braku zaufania, braku wiary, wszystko czekało, abym mógł bezpiecznie dojechać do domu.
Czy miałem pokój w sercu? Myślę, że nie. Gdybym go miał, to nie zacząłbym kombinować. Gdybym miał pokój w sercu, to zaufałbym Panu i tak naprawdę mój pokój wynikałby z zaufania. Pokładałem nadzieję w swoich dokonaniach, a nie Jego.
Zawiodłem, ale lekcja została wyciągnięta. Więc mimo wszystko – CHWAŁA BOGU za Jego cierpliwość.

Popularne posty z tego bloga

Cyrk Motyli

Staczaj dobrą walkę wiary, uchwyćcie się życia wiecznego, do którego też zostaliście powołany i o którym złożyliście dobre wyznanie wobec wielu świadków. (1Tym 6,12 UBG) Oglądałem ostatnio dość interesujący, krótki film – Cyrk Motyli , w którym występuje jako główny bohater Nick Vujicic.

Prawdziwa reforma ubioru

Chrześcijanki zbyt często pochłonięte są zewnętrznymi aspektami ubioru, tak jak mówi o tym Mat 6:31-33: „W co ja się ubiorę? W co mam się przyodziać?” Ważniejszym pytaniem jest: „Czy jestem przyodziana w Chrystusa ?” Musimy zadać sobie parę pytań. Czy wiemy jak być w Chrystusie i prezentować ducha podobnego Chrystusowi we wszystkich okolicznościach? Czy wiemy, jak rozpoznać i poddać się Bożej woli? Kiedy wola naszego ego zostaje urażona to, czy znajdujemy wolność od jego panowania? Czy codziennie oblekamy/ubieramy się w Chrystusa, umieszczając Go na tronie serca naszej woli, aby Jego boska moc mogła zmienić, poddać i zbawić nas od służenia sobie? Prawdziwa reforma ubioru to: „Ubierzcie się natomiast w Pana Jezusa Chrystusa” (Rzym 13:14 Biblia Paulistów).

Zaufaj Bogu

„Boże mój, któremu ufam”. Ps 91,2 (BW) Pozdrowienia! Jeżeli straciłeś swojego ukochanego… jeżeli twoje dziecko zbłądziło… jeżeli zmagasz się z dylematem rozwodu… jeżeli cierpisz na śmiertelną chorobę… jeżeli straciłeś swoją firmę lub zmagasz się z bezrobociem… jeżeli zostałeś źle potraktowany albo źle zrozumiany… jeżeli zostałeś sprzedany przez przyjaciół lub rodzinę… jeżeli jesteś unikany przez członków kościoła… albo jeżeli po prostu nie rozumiesz co dzieje się w twoim życiu i nie możesz tego rozwikłać. Musisz nauczyć się UFAĆ BOGU i przejść przez to razem z Nim!